Etykiety

10.30.2012

Serial, który zmienia Twoje życie?




Oglądam sporo seriali, bo niestety jestem ich maniaczką. Mam kilka naprawdę świetnych produkcji, do których bardzo często wracam, jak "Gilmore Girls". Mam też takie, których oglądanie sprawia mi ogromną radość i chwile relaksu, jednak nie zdecydowała bym się na oglądanie ich po raz drugi (House, Gotowe na wszystko, Kości). Jedne i drugie nie wnoszą nic szczególnego w moje życie, są po prostu odskocznią i świetną rozrywką. Są kolorowe, nierealne, czasami przesłodzone. Być może dlatego tak bardzo je lubię.

Jednak jest taki serial, który nieźle namieszał w mojej głowie. W niedzielę skończyłam oglądać serial "Sześć stóp pod ziemią" i przyznam, że do tej pory nie mogę się pozbierać. W moim mózgu kotłuje się tyle myśli, pytań i wątpliwości dotyczących życia i śmierci, że zwyczajnie musiałam Wam o tym napisać. O samym serialu pisałam już wcześniej  na blogu -> kilk

Całość to 5 sezonów historii o domu pogrzebowym rodziny Fisher. Nie trudno się domyślić, że z tego powodu członkowie rodziny miewają problemy z psychiką, relacjami międzyludzkimi i odnalezieniem własnego miejsca na ziemi. Prawie każdy odcinek zaczyna się od sceny śmierci osoby, której pogrzebem zajmują się właśnie członkowie rodziny Fisher.

Serial wydaje się ciągnąć bardzo nieśpiesznie. Każdy odcinek niesie za sobą jakieś przesłanie. Jest magiczny, zachwycający, a zarazem ohydny, odrażający i momentami przesycony  agresją i seksem. Dzięki tej niecodziennej kombinacji staje się bardzo ciężko strawną (jednak olśniewającą!) dawką emocji, jakie doświadczam bardzo rzadko. Bohaterowie są zagubieni, miotają nimi sprzeczne emocje, są prześladowani przez demony przeszłości, nie potrafią dać sobie rady z rzeczywistością.

Ostatni odcinek serialu jest najbardziej wstrząsającym i wzruszającym finałem w dziejach serialów w ogóle. Nie jest to tylko moja opinia. Moje zdanie podziela wielu filmowych krytyków i fanów tego typu produkcji na całym świecie. Nigdy w życiu nie płakałam podczas oglądania serialu. Zwykle wręcz przeciwnie, zanosiłam się ze śmiechu. Jednak podczas ostatnich 10 minut finałowego odcinka zaczęło dziać się ze mną coś dziwnego. Łzy same leciały mi po policzkach i do rana nie mogłam zasnąć. Serial ma bardzo proste przesłanie - Memento Mori. Jednak jego prawdziwy sens i znaczenie odkryłam dopiero po obejrzeniu "Sześciu stóp pod ziemią". Wiem, że być może brzmi to banalnie, ale ta produkcja bardzo zmieniła moje dotychczasowe myślenie o życiu i śmierci.

Polecam Wam bardzo. Tych emocji chyba nie da się opisać, przynajmniej ja nie potrafię.



Znacie podobne produkcje? Szokujące i wpływające znacząco na ludzką psychikę? Czekam na Wasze opinie.

10.29.2012

"Historia literatury japońskiej" Mikołaj Melanowicz


Literatura japońska zawsze wzbudzała we mnie ogromne zainteresowanie i podziw. Trzeba przyznać, że trudniej jest zrozumieć japońskiego poetę niż włoskiego czy francuskiego.  To właśnie dzięki tak odmiennej od europejskiej, kulturze, ich literatura jest dla nas nieco egzotyczna i momentami niezrozumiała. Książka "Historia literatury japońskiej" wydana przez Wydawnictwo PWN jest kolejną już propozycją dla pasjonatów literatury.

Z wypiekami na twarzy wertowałam stronice tej skarbnicy wiedzy o literaturze japońskiej. Nie sądziłam, że jej historia okaże się dla mnie tak wciągająca i zaskakująca. Porwała mnie bardziej niż lektura poprzednich tomów. Jednym z najciekawszych rozdziałów okazał się dla mnie ten poświęcony gatunkom teatralnym, o których kiedyś coś słyszałam, ale jakoś nigdy nie przykuło to mojej uwagi.  Czy słyszeliście może o Kabuki? Jest to rodzaj teatru, sięgający swym początkiem XVII wieku charakteryzujący się przede wszystkim bardzo  odważnymi i wyrazistymi postaciami, ich ubiorem i makijażem, a przede wszystkim silną ekspresją, która aż bije ze sceny. Przed aktorem występującym w sztuce stoi wielkie wyzwanie. Musi on oddać wszystkie swoje emocje, nie tylko poprzez gesty, ale i wyraz oczy i mimikę twarzy. Bywa i tak, że występy bardzo wyczerpują aktora psychicznie i przez później przez dłuższy czas przechodzi rekonwalescencje.

Co ciekawe autor książki poświęcił także dużo uwagi czasom współczesnym i takim autorom jak Oe Kenzaburo, Haruki Murakami czy Mishima Yukio. Można jeszcze dostrzec w ich dziełach elementy kultury Japonii i inspiracje dawną literaturą.

Książka wzbogacona jest także tablicami i tabelkami z rysem historycznym. Autor sporo części poświęcił także aspektom politycznym oraz ich powiązaniu z polityką i historią innych państw, w tym Polski. Polecam. Lektura warta uwagi.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu PWN

10.27.2012

"Baby’s in black"



Kto z nas chociaż raz nie marzył o tym, aby przenieść się na chwile w lata 60.? To okres pełen rock and rolla oraz rodzących się idei wolności i nieograniczonej afirmacji życia. Hamburg. To właśnie tutaj poznajemy młodą Astrid, świeżo upieczoną absolwentkę studiów wyższych, stojącą u progu kariery. Nie przypuszcza nawet, że na stałe zapisze się w historii jako fotograf zespołu The Beatles.

Pewnego dnia jej partner opowiada jej o nieziemskim zespole, koncert którego widział w jednym z klubów muzycznych. Koleje losy sprawiają, że Astrid osobiście poznaje artystów. Stuart Sutcliffe, basista zespołu szczególnie przypada kobiecie do gustu i między dwojgiem zaczyna rodzić się gorące i burzliwe uczucie. Młodych łączyła przede wszystkim miłość do sztuki, Stuart był bowiem znanym malarzem. Wkrótce para zaręczyła się i oczekiwała na rychły ślub. Niestety szybka i niespodziewana śmierć Stuarta przekreśliła wszystkie ich plany i nadzieję na szczęście. Stuart nie dożył największych sukcesów swojego zespołu.

Komiks opowiada nam historie nie tylko samego basisty, ale przede wszystkim uczucia między nim a Astrid. Ukazuje nam sylwetkę niezależnej kobiety, wybitnego fotografa, która zaledwie w dwa lata po poznaniu miłości swego życia, musi poradzić sobie z jego odejściem. Artystki, która jest już ikoną i stała się rozpoznawalna dzięki charakterystycznej fryzurze "na mopa". Interesująca historia przekazana w bardzo niebanalnej postaci. Polecam!

Komiks można podejrzeć tutaj -> kilk

10.25.2012

"Jaśnie panicz. O Witoldzie Gombrowiczu" Joanna Siedlecka



O Gombrowiczu było u nas całkiem głośno w ostatnich tygodniach. Nie trudno się dziwić. Jego twórczość od lat daje do myślenia całym pokoleniom Polaków, a sama postać wzbudza niemałe zafascynowanie i zdziwienie. W liceum bombardowali nas Gombrowiczem z każdej niemal strony. Na lekcjach języka polskiego oglądaliśmy sztuki teatralne i wspólnie omawialiśmy lektury. Jednak czy taka literatura powinna być adresowana do młodzieży licealnej? W mojej licealnej klasie połowa osób wybuchała śmiechem podczas lekcji biologii, kiedy wykładane było rozmnażanie, a na przerwach zabierało sobie łapcie i chowało plecaki. Gdzie młodzież licealna, a gdzie Gombrowicz!?

Kim był sympatyczny, acz bardzo introwertyczny jegomość z okładki książki Joanny Siedleckiej? Pisarzem, który tworzył głównie w nocy i spał do południa. Człowiekiem, który stroił sobie żarty z dam i miał im za złe, że są w ogóle nie znają się na żartach. Mężczyzną, którego listy do ukochanej były najbardziej oryginalnymi i przepełnionymi sarkazmem, wyrazami uczuć.

Joanna Siedlecka jest autorką wielu biografii i w swoim dorobku ma chociażby wydaną książkę o Herbercie i Witkacym. Jest także laureatką wielu prestiżowych nagród, w tym Nagrody Specjalnej Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Kiedy autorką biografii jest osoba tak bardzo utalentowana i ceniona, nie sposób przejść obok książki obojętnie. 

Autorka swój wywód rozpoczyna od historii rodu Gombrowiczów i ich powiązań z innymi, znaczącymi personami z dziedziny literatury i kultury.  Pochyla się także nad losami rodziny podczas wojen światowych, co przyznam, nie wzbudziło mojego zainteresowania. Najciekawsze zaczyna się jednak, kiedy dzięki wspomnieniom osób z otoczenia małego Gombrowicza, powoli poznajemy jego skomplikowaną osobę. Już od najmłodszych lat "jaśnie panicz" wykazywał się oryginalnością, bystrością umysły i niezwykłą troskliwością w stosunku do tych, na których zależało mu najbardziej. W towarzystwie lubił znajdować się w centrum uwagi, prowokować do dysput, szokować i rozbawiać. Niestety nie zawsze bywał zrozumiany przez własnych towarzyszy. 

Biografia aż kipi od pikantnych szczegółów, anegdot z życia pisarza czy fragmentów listów z ukochaną. lektura sprawiła, że nie potrafiłam nie wybuchać gromkim śmiechem, co sprawiło, że polubiłam Gombrowicza jak jeszcze nigdy dotąd. Uwaga! Lektura obowiązkowa! Kto nie przeczyta ten trąba!

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu MG

10.24.2012

"Amy, moja córka" Mitch Winehouse



Amy Winehouse nigdy nie była moim wielkim idolem. Zmarła dokładnie tego samego dnia, w którym brałam ślub - 23 lipca 2011 roku. Nie opłakiwałam jej śmierci, ponieważ uważam, że każdy człowiek powinien wykazywać się rozsądkiem w sprawach używek i alkoholu. Amy w tych kwestiach zachowywała się jak rozpuszczona i pozbawiona szacunku do swoich fanów artystka. Nie znaczy to oczywiście, że nie doceniam jej dorobku artystycznego. Z przekonaniem stwierdzam, że była jedną z najbardziej utalentowanych, oryginalnych i świetnie brzmiących artystek dzisiejszych czasów.

Z zainteresowaniem zapoznałam się z jej biografią napisaną przez ojca Amy - Mitcha Winehousa. Byłam szalenie ciekawa, czy ojciec przedstawi jej postać w samych superlatywach czy też książka przypominać będzie pełną żalu i niemocy wypowiedz człowieka, który żałuje, iż nie zrobił wszystkiego co w jego mocy, aby ratować dziewczynę. Zaskoczyłam się pozytywnie. Autor przedstawia siebie jako ojca, któremu bardzo daleko do ideału. Już jako nastolatka Amy zacznie różniła się od rówieśników. Wyróżniała się nie tylko rockowym wyglądem, ale i specyficznym zachowaniem, kolczykowaniem ciała, przeklinaniem czy paleniem papierosów. Jej ojciec otwarcie przyznaje, że przymykał na to oko i pozwalał swojej nastoletniej córce na zbyt wiele. I właśnie tej postawy nie rozumiem. Skoro, jak sam pisze, miał z nią takie genialne relacje i kochał ją ponad wszystko z wzajemnością, to dlaczego świadomie patrzył na jej powolny rozpad? Musiał  przecież przypuszczać, że jej koniec jej bliski. Nawet ja to wiedziałam, obserwując wiadomości o kolejnych alkoholowych skandalach z jej udziałem. Co więc poszło nie tak?

Książka mówi nam także o początkach kariery i marzeniach jakie temu towarzyszyły. Amy już od najmłodszych lat wiedziała, że w przyszłości zostanie wielką piosenkarką, podziwianą przez miliony fanów na całym świecie.  Była zdeterminowana, często chciała być w centrum uwagi, lecz z drugiej strony cechowała ją nieśmiałość i skłonność do tremy. Podobno przed każdym koncertem była wręcz sparaliżowana strachem, co niestety było widać na scenie.

Chyba to co najważniejsze dla wielkich fanów Amy to jej tragiczny w skutkach związek z Blakiem Fielder-Civielm, który stał się początkiem końca artystki. Małżeństwo, stres związany z byciem sławnym, napięte grafiki sprawiły, iż narkotyki i alkohol stały się w życiu Amy chlebem powszednim. Rodzina z rosnącym niepokojem patrzyła na to, co dzieję się z ich ukochaną córką. Pod wpływem ojca artystka podjęła się leczenia i zdecydowała się na odwyk, które prawdopodobnie zakończyło się sukcesem w 2009 roku. Nastąpił okres, w którym Amy deklarowała, że jest "czysta" i wszystko wraca do normy. Jednakże kobieta czuła coraz większy pociąg do alkoholu, co stało się widoczne podczas jej koncertów, kiedy to wydawało się, że ledwie stoi i wiele wysiłku sprawia jej utrzymanie tej postawy. Amy zaczęła odrzucać pomoc ze strony bliskich. Odtrącała ich rady i błagania o pójście na kolejny odwyk, co musiało skończyć się tragicznie.

Nie ma wątpliwości, że Amy zrewolucjonizowała rynek muzyczny nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale i na całym świecie. Jej biografia jest niezwykle szczerą i odważną, bardziej spowiedzią niż opowieścią jej ojca, który wraz z jej śmiercią swej córki, utracił najcenniejszy skarb. Lektura książki nie zmieniła mojego zdania o Amy, lecz pozwoliła mi nieco lepiej zrozumieć położenie jej rodziny i uświadomiła mi, że czasami nie da się pomóc swym najbliższym, choćbyśmy bardzo tego pragnęli. Podobno nie da się uleczyć uzależnionego, jeżeli on sam tego nie chce. Poruszająca, lecz bardzo prosta historia. Polecam.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu SQN



10.21.2012

Książki na Halloween - moje propozycje

Halloween może nie jest jakimś ważnym "świętem" w moim życiu, ale w tym okresie bardzo lubię oglądać straszne filmy i czytać przerażające lektury. Lekko mroczny klimat zbliżającego się Halloween zawsze sprawiał mi ogromną radość. Rok temu zrobiłam ranking ulubionych filmów na ten okres,a  dziś postanowiłam utworzyć listę książek, które szczególnie polecam właśnie w tym okresie.


Chciałabym również przeczytać o Waszych czytelniczych planach na  Halloween. Macie takie?


1. Dziecko Rosemary

"Dziwni sąsiedzi, niepokojące odgłosy zza ściany i sny przerażające jak horror, tajemnicze napoje, zioła o odstraszającym zapachu, śmierć przyjaciela, mroczne książki zawierające informacje, od których cierpnie skóra - czego jeszcze potrzebuje młoda, prostoduszna, oczekująca swego pierwszego dziecka kobieta, by uwierzyć, że jej mąż oddał duszę diabłu i jemu poświęcił dziecko, które ona nosi w s obie? Na podstawie tej przejmującej powieści Roman Polański nakręcił oscarowy film z Mią Farrow i Johnem Cassavetesem w rolach głównych"



Jestem niemal pewna, że znacie tą książkę lub jej ekranizację. Pierwszy raz czytałam ją latem i pamiętam, że bardzo długo nie mogłam zasnąć. Film jest również godny polecenia, ale nie zrobił na mnie tak wielkiego wrażenia jak książka. No i ta ścieżka dźwiękowa! Aż ciarki przebiegają mi po plecach.



2. Seria o Flawii de Luce

Tę dziewczynkę zna chyba każdy bloger. Ambitna, niezwykle utalentowana i inteligenta chemiczka niczym słynny Holmes rozwiąże każdą kryminalną zagadkę. Jej spryt, upór i odwaga została doceniona przez tysiące czytelników na całym świecie. Powstało już nawet kilka produktów z podobizną Flawii, jak miętówki, koszuli czy kubki. To, co dodaje książkom uroku to zdecydowanie okładki. Zdjęcie prezentuje 3 pierwsze tomy jej przygód, lecz wiem, że lada chwila zostanie wydana 4! Nie mogę się doczekać kiedy ją przeczytam.

3. "Pamiętam Cie" 

""Pamiętam cię" to dwie równoległe historie, opowiadane naprzemiennie. O ile wątek drugi zaczyna się zgodnie z regułami kryminału, o tyle pierwsza historia od początku przypomina horror. Obie opowieści w pewnym momencie łączą się odkrywając zaskakującą pointę i powikłane zależności międzyludzkie. 
Na początku powieści czytelnik poznaje trójkę bohaterów, którzy w środku zimy przybywają na północne rubieże Islandii do opuszczonej osady by wyremontować stary dom. Na miejscu zastają ciemność, ziąb, pustkę, a na domiar złego zaczynają odnosić wrażenie, że cały czas ktoś kręci się w ich pobliżu. Punktem wyjścia dla drugiej historii jest włamanie do przedszkola w niedużym miasteczku. Ktoś zakradł się do środka i dokonał aktu wandalizmu, bazgrząc po ścianach. Na miejscu pojawia się psychiatra, zatrudniony od niedawna w miejscowym szpitalu. Sprowadził się do miasteczka uciekając przed koszmarem wspomnień - kilka lat wcześniej w niewyjaśnionych okolicznościach zaginął jego synek. Jeden z pacjentów doktora wspomina o podobnym akcie wandalizmu, który miał miejsce wiele lat wcześniej. Wówczas włamanie poprzedziło znikniecie małego chłopca."

Nie tak dawno pisałam recenzję tej książki. Czytałam ją z takim napięciem i skupieniem, jaki tylko można sobie wyobrazić.  Oczywiście bałam się wyjść po zmroku z własnego pokoju, a zasypiając bałam się nawet zamknąć oczy by nie zobaczyć sylwetki małego chłopca gdy tylko je otworzę. Polecam Wam, jeśli do tej pory nie mieliście okazji przeczytać.



4. "Kamuflaż"

"Nevada - małe miasteczko w stanie lowa. Ciche, spokojne, w którym nic się nie dzieje, aż do dnia, kiedy sprzed domu Hellen i Williama Barkinsów znika w dziwnych okolicznościach bawiący się w piaskownicy ich sześcioletni synek, Patrick. Mijają kolejne dni, a kidnaper milczy. Po tygodniu oszalała z niepokoju Hellen dostrzega siedzącego przy piaskownicy synka. Ale to nie Patrick. To manekin dziecka w ubraniu Patricka, z przylepionym do głowy skalpem chłopca..."

Mało znana, a jednak bardzo mocna i przerażająca pozycja. Ze wszystkich proponowanych dzisiaj książek, właśnie ją stawiam na najwyższym stopniu podium.  Wiem jedno, drugi raz ją nie przeczytam, bo po prostu nie mam tyle zdrowia i  siły psychicznej.  Lekturę odradzam młodym matkom z jasnych powodów...



10.20.2012

"Magia rzeczywistości" Richard Dawkins


Richard Dawkins to obecnie jeden z najpopularniejszych i najbardziej cenionych naukowców na ziemi. Jego "Samolubny gen" udowodnił, iż gen jest jednostką odpowiedzialną za ewolucję, natomiast "Bóg urojony" to współczesna biblia ateizmu. Dawkins to człowiek, który nie boi się naukowej prawdy i wypowiada się na jej temat swobodnie i pewnie. Jako były profesor Uniwersytetu Oksfordzkiego stał się autorytetem i inspiracją dla wielu młodych studentów.

Jako naukowiec z wykształcenia i pasji postanowiłam zapoznać się z pozycją "Magia rzeczywistości" wydanej przez Wydawnictwo Cis. Mam za sobą wiele książek popularnonaukowych, ale jeszcze nigdy nie trzymałam w rękach tak pięknie wydanej (kolorowej i magicznej) książki przeznaczonej dla najmłodszych czytelników. Jednak według mnie, jest to idealna lektura nie tylko dla dzieci, ale również rodziców.

Książka dzieli się na kilka rozdziałów, które zaczynają się od zagadkowych i nurtujących najmłodszych pytań. Przykładowo:

-Czym jest tęcza?
-Czym jest słońce?
-Skąd się wzięły trzęsienia ziemi?

Każda z pasjonujących historii zaczyna się od obalenia powszechnie panujących mitów na temat omawianych zagadnień. Dawkins dostarcza młodemu czytelnikowi garść informacji, obrazujących proces zmieniania się poglądów na przestrzeni dziejów i szerokości geograficznej. W kolejnych słowach autor przechodzi do naukowych wyjaśnień zaistniałych procesów i zjawisk, opierając się na prawach fizyki, matematyki, biologii, chemii czy geografii. W bardzo przystępny i jasny dla dziecka sposób opisuje magiczne przemiany, które mają swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości.

Co ciekawe i jak dotąd przeze mnie niespotykane w książkach tego typu, to podejście autora do religii chrześcijańskiej. Zupełnie zgadzam się z jego poglądami, lecz mam świadomość, że nie wszyscy rodzice podejdą do tej części książki tak liberalnie jak ja. Większość rodziców chce by dziecko było osobą wierzącą, kontynuując tym samym tradycje rodzinne.

Uważam, że jest to wspaniała i niezwykle wartościowa książka, która otwiera młodemu człowiekowi oczy na otaczający go świat i pozwala odpowiedzieć mu na podstawowe, dręczące go pytania. Mogę sobie wyobrazić, że maluch po przeczytaniu tej książki zacznie bardziej realistycznie i naukowo podchodzić do zagadnień, z jakimi będzie spotykał się na dalszych etapach swojej edukacji. Gdybym miała dziecko, z całą pewnością podsunęłabym mu tę książkę i pogłębiała w nim miłość do nauki.



10.19.2012

Niemiecki fiszki Życie codziennie i 15 innych tematów dla średnio zaawansowanych


Jak co roku, staramy się mężem oryginalnie spędzać sylwestra. W ubiegłym roku był to Amsterdam. W tym roku postawiliśmy na Berlin. Nigdy jeszcze nie byliśmy w tym mieście, a perspektywa spędzenia w samochodzie tylko 4 godzin, wydaje się być kusząca. Niestety mój niemiecki nie był używany od czasów licealnych, czyli aż 5 lat. Mamy zatem ponad 2 miesiące, aby ekspresowo przypomnieć sobie wszystko, co do tej pory się nauczyliśmy.

Skorzystaliśmy i nadal korzystamy z jednego z najnowszych produktów Wydawnictwa Edgard. Jest to standardowe ogromne pudełko fiszek, które dodatkowo zostało wzbogacone o CD-ROM z programem do nauki słówek oraz nagraniami, a także kolorowe i całkiem urocze przegródki, niezwykle pomocne przy nauce z fiszek.

Jak wyglądała moja nauka? Jak korzystałam z kursu?

1. Ustaliłam sobie, że tygodniowo przerobię 2 grupy tematyczne, czyli cały kurs powinnam ukończyć po około 8 tygodniach (16 grup tematycznych). Czasami okazuję się to jednak trudne, ponieważ nie zawsze mam na to czas, z powodu studiów i licznych obowiązków z tego wynikających. Oznacza to, że chyba optymalnie dla mnie byłoby uczyć się jednej grupy tematycznej tygodniowo, co daje aż 16 tygodni nauki. Sporo jak na fiszki, prawda? Pudełko zawiera  1000 fiszek i tym samym 1000 najważniejszych słówek z różnych dziedzin, co jest ilością ogromną.

2. Po przerobieniu każdej grupy tematycznej, przystępowałam do zapoznania się z wersją elektroniczną. Oprócz wszystkich słówek umieszczonych na fiszkach, program zawiera w sobie liczne ćwiczenia, testy oraz funkcję karaoke. Zostało to nazwane aktywnym treningiem i muszę przyznać, że w dużym stopniu ułatwiło mi to opanowanie i powtórkę wcześniej poznanych słówek.

3. Muszę zaznaczyć, że jest to kurs dla poziomie średnio zaawansowanym, także będzie idealny dla osób, które już wcześniej zetknęły się z tym językiem i chcą kontynuować swoją z nim znajomość. Od razu uprzedzam także, że nie należy się zbytnio przerażać tym poziomem, bo wydaje mi się, że bardziej przypomina ono poziom A2 lub B1 niż wyższe.

Podsumowując. Uważam, że pomysł na dołączenie do pudełka z fiszkami programu multimedialnego było ciekawym, a przede wszystkim bardzo użytecznym pomysłem. Dzięki temu zabiegowi nauka staje się bardziej urozmaicona i łatwiej strawna.  Podczas korzystania z wersji elektronicznej zabrakło mi trochę więcej kolorów i lepszej grafiki. Obrazki lub ilustracje sytuacyjne ożywiły by naukę, która dzięki temu była by jeszcze bardziej przyjemniejsza.





Za kurs dziękuję Wydawnictwu Edgard

10.18.2012

"Bieganie i odchudzanie dla kobiet" Jeff Galloway, Barbara Galloway


Zawsze bardzo krytycznie patrzyłam na bieganie. Wydawało mi się nie tylko nużące, ale i jakieś takie bezcelowe. Jednakże, odkąd jestem w Finlandii zauważyłam, że prawie każdy tutaj biega lub uprawia jakiś sport. Finowie bardzo dbają o dobrą kondycję, formę i dietę. Mają na tym punkcie małą obsesję. Pomyślałam, że być może warto spróbować. Tym bardziej, że mieszkam w okolicy bogatej w parki i lasy.

Początki były straszne. Zaczęłam biegać na początku września. Trasa - 2km. Brak tchu odczuwałam już po kilku metrach, łapała mnie kolka i ogólnie przysięgałam sobie, że już nigdy więcej nie wyjdę pobiegać. Byłam strasznie zła i zmęczona. Jednak po około 2 tygodniach regularnego biegania, zaczęłam odczuwać dziwną przyjemność podczas biegu, uregulowałam swój oddech i tempo. Na początku października po długiej podróży z Polski, książka "Bieganie i odchudzanie dla kobiet" wreszcie do mnie dotarła. Pojawiła się w moim życiu w idealnym dla niej momencie.

Nie mam problemów z nadwagą, chociaż przyznam, że te 5 kilogramów mniej, sprawiło by mi wielką frajdę.  Od maja, schudłam już 10 kilogramów jedynie dzięki radom dietetyczki. Regularne posiłki jadane co 3 godziny w niewielkich ilościach działają cuda. Nigdy jednak nie ćwiczyłam, nie biegałam ani nie poddawałam się większym wysiłkom fizycznym niż wysiłek przewracania stron w książkach. A jednak od września w moje życie z wielką pompą wkroczyła siłownia, fitness i wspomniane wcześniej bieganie. Co jednak zrobić, aby uczynić je jeszcze skuteczniejszym?

Metoda Gallowaya jest idealna dla osób, które nie chcą forsować się podczas biegu lub ich zdrowie nie pozwala na intensywne ćwiczenia. To bardziej marszobieg niż bieg, jednak jego długotrwały trening, może przynieść cuda. Książka zaczyna się wstępem żywieniowym. Jak jeść mądrze i jednocześnie nie głodować, a dostarczać sobie niezbędne witaminy i mikroelementy? Bardzo często kobiety decydują się głodówki, co jest największą głupotą i krzywdą jaką można sobie wyrządzić. Od głodowania tyje się jeszcze bardziej. Autorzy omawiają kontrowersyjny temat cukru w naszym organizmie. Czy faktycznie tak bardzo nam szkodzi, a może wręcz przeciwnie, jest największą motywacją? Kolejną bardzo istotną sprawą jest tłuszcz. Podczas mojej pierwszej wizyty u dietetyka okazało się, że moja tkanka tłuszczowa stanowi około 12% (pod koniec czerwca miałam już jej 9.6%) masy ciała. To bardzo mało (zdrowa kobieta to około 15-18% tkanki tłuszczowej). A więc skąd się wzięły moje kilogramy, skoro miałam tak mało tłuszczu? Odpowiedzi dostarcza lektura książki.

Po zapoznaniu się z elementarnymi zasadami żywienia i  kontrolą masy tłuszczowej, autorzy omawiają szczególne istotne zasady rozgrzewki. Pamiętajcie, bez króciutkiej (5 minutowej) rozgrzewki, będzie nam znacznie trudniej wytrzymać dłużej na siłowni lub przebiec dłuższy dystans. W książce zostały podane krótkie programy treningowe, które z pewnością zadowolą każdego. Program treningu należy dobierać indywidualnie, ponieważ każdy z nas ma inne cele i inne partie ciała, są dla niego kluczowe.

Książka jest idealna dla kobiet, które chcą zmienić nie tylko swoje podejście do odżywiania, ale przede wszystkim dla tych, które nie zbyt dobrze czują się podczas typowego biegania, podczas którego zatyka nas w płucach i zasycha w gardle. Uważam, że utrzymywanie naszego ciała w doskonałej kondycji jest gwarancją dłuższego życia i większego zadowolenia z siebie. Nie zgodzę się tylko z jednym, ale wiem, że jestem jakiś dziwnym odstępstwem od reguły w tej kwestii. Po jakichkolwiek ćwiczeniach czy bieganiu jestem tak zmęczona, że po prysznicu natychmiast muszę położyć się spać na 20 minut. Jestem wprost wykończona. Gdzie ta energia płynąca z ćwiczeń?

Co codziennie robię dla swojego ciała i organizmu dzięki lekturze książki?

- dzień zaczynam od szklanki wrzątku z plasterkami korzenia imbiru. Wypijam jeszcze dwie szklanki w ciągu całego dnia
-ograniczyłam słodycze, a przynajmniej się staram
-regularnie chodzę na siłownie (co drugi dzień) i trenuję przez około 90 minut
-biegam co drugi dzień na odległości 2 km, metodą Gallowaya (teraz niestety na siłowni na bieżni, bo Finlandia tonie w wodzie)
- nie jadam po 19-stej (wyjątki robię wtedy, kiedy uczę się do późna w nocy, pozwalam sobie wtedy na garść orzechów bądź odtłuszczone mleko sojowe z granolą własnej roboty)
-zupełnie zrezygnowałam z masła i soli (jeśli, już muszę to używam soli ziołowej)
- staram się wysypiać, co jest czasem bardzo ciężkie. Długi i niezakłócony sen jest podstawą odchudzania!


Polecam i trzymam kciuki! Pamiętajcie - w zdrowym ciele, zdrowy duch :)




Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Sensus

10.17.2012

"Polska mistrzem Polski" Krzysztof Varga

Ze wstępu:


„Żyjemy w czasach ostatecznych, koniec świata zbliża się nieuchronnie, nie mam co do tego wątpliwości, i nie myślę tu wcale o apokaliptycznym wieszczeniu końca naszej planety, niestety, nasza planeta pociągnie jeszcze parę milionów lat. Mam tu na myśli koniec świata jako koniec ludzkości, która umie czytać, słuchać i oglądać ze zrozumieniem. Dla tych, którzy jeszcze czytają, słuchają i oglądają, piszę swoje felietony”


Kim jest Krzysztof Varga? Ci, którzy śledzą dokładnie wszystkie festiwale i  nagrody literackie, nie będą mieli większych problemów z odpowiedzeniem na to pytanie. Jego "Zupa z turula" dorobiła się w 2009 Nike od wiernych czytelników, a z kolei "Aleja niepodległości" była jedną z najważniejszych i najgłośniejszych utworów dwa lata temu. Tym razem autor pokusił się na wydanie zbioru felietonów. Nie są to jednak przypadkowe opowiastki, które poza oczywistym relaksem wynikającym z czynności czytania, nie wnoszą w nasze życie nic. Wręcz przeciwnie. Rzecz traktuje o kulturze i to bardzo szeroko pojętej.

Autor bez ogródek i niepotrzebnego zadumania opisuje w swoich felietonach blaski i cienie kultury masowej w Polsce. Co podoba się Polakom i czy faktycznie jesteśmy narodem, który już dawno zapomniał o swoim rozwoju kulturalnym, pędząc do kin na film "Kac Wawa"? Czy zamiast rozpływać się nad twórczością klasyków literatury, częściej sięgamy po "wampirzą"literaturę? A nasz gust muzyczny? Czy można go narzucić czy zmienić? Czy może łatwiej krytykować? A seriale? Polacy toną w setkach seriali, których odcinki muszą być odhaczone w naszych tygodniowych grafikach. Ja także oglądam ich zdecydowanie za dużo i ciągle miewam problemy z innymi obowiązkami, bo za bardzo mnie do nich ciągnie. Autor śledząc różne produkcje, nie tylko te polskie, poświęca na prawdę wiele miejsca na dyskusję na ich temat. Rozkłada je czasami na czynniki pierwsze, dokładnie analizując wątki i sens ich powstania.

Autor bardzo wyczerpująco i szczerze wypowiada się na powyższe tematy, czasami wzbudzając moje oburzenie, czasami rozczarowanie i gorzki śmiech. Mam pełną świadomość tego, że nie każdemu felietony przypadną do gustu. Są w pewnym sensie kontrowersyjne i śmiałe,ale za to odważne i szczere. Czy faktycznie grozi nam zagłada? Czy nie ma już ludzi, potrafiących docenić naszą kulturę i sztukę? Uważam, że świat od dawna dzieli się na tych bardziej i mniej wymagających. Ci mniej wymagający od życia, nie chcą zmieniać swojego stylu życia, bo tak im wygodniej i łatwiej. Znam kilka takich przykładów osobiście i moje wielokrotne próby ukulturalnienia spełzły na niczym.

Dla kogo jest ta książka? Dla ludzie nie bojących się spojrzeć trzeźwym i krytycznym okiem na otaczające nas społeczeństwo. Dla tych, którzy są świadomi swoich słabostek do popkultury niższych lotów i seksualnych skandali politycznych. Dla tych, którzy cenią sobie czarny humor i felietony przyprawione pikanterią. Ten zbiór felietonów z pewnością nie daje o sobie zapomnieć i skłania do refleksji i obserwacji otaczającego nas świata.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Agora


Zaplanuj swój czas


Od zawsze miałam małą obsesję na punkcie planowania, notowania, rozpisywania. Mój kalendarz zwykle wygląda jak jedna wielka gmatwanina kolorów i sekretnych zapisków. Z braku zbyt małej przestrzeni mój kalendarz zwykle wymaga dodatkowej interwencji z mojej strony - doklejenia stron, kieszonek na listy i pocztówki itp. 

Jednak znalazłam coś,co sprawiło nie tylko mój zachwyt ale i pozwoliło na bardziej przejrzyste zarządzanie swoim czasem. Mam na myśli 2planery. Jego układ znacznie różni się od standardowych notesów i kalendarzy. Składa się bowiem na kilka części:

Organizer: składa się z notesu z  dwoma szeregami typowych zakładek, na których zapisałam obszary, w których najbardziej chce się rozwijać. W moim przypadku były to "siłownia", "dieta", "język obcy", "czytanie", "wydatki" i "filmy". Po przejściu na konkretną zakładkę uzupełniałam swoje codziennie postępy i planowałam kolejne. I to wszystko w jednym miejscu. Przyznajcie, że bardzo wygodne?


 Organizer

Szkicownik: Znajduje się na końcu kalendarza, jednakże ja z niego nie korzystałam. Pewnie sprawdzi się do szybkich notatek, zapisywanych podczas rozmów telefonicznych. Jak widać na załączonym niżej obrazku, może stać się zbiorem ulubionych cytatów lub interesujących wywodów - źródłem inspiracji i motywacji.

 Szkicownik

Terminarz: Zlokalizowany z dolnej części 2planera. Ma strukturę typowego kalendarza z tasiemkową zakładką. Po rozłożeniu kalendarza mamy przed oczami plan całego tygodnia. 

Terminarz

Całość prezentuje się imponująco. W jednym miejscu, w małym, niepozornym kalendarzu zmieści się wszystko, co jest pomocne w organizowaniu sobie pracy. Na stronie internetowej Multiplanerów można przebierać i wybierać spośród różnych rozmiarów i struktur (dostępna jest także wersja 3planera z dodatkowym notesem pod kalendarzem). 

Na filmie poniżej zaprezentowano jak korzystać z multiplanera:


Jakie są Wasze odczucia? Skorzystacie z tego pomysłu?

10.15.2012

"Dwa brzegi ponad tęczą" Ewa Pisula-Dąbrowska


Kazimierz Dolny, jak dla mnie,jest jednym z najciekawszych, najpiękniejszych i najromantyczniejszych miast w Polsce.  Ma w sobie urok malutkich włoskich miasteczek, gdzie życie toczy się bardzo leniwie i powoli. Kiedy rozmawiam ze znajomymi, to mało kto zna to miejsce i wyraźnie ożywia się na moje wspomnienie o nim (dotychczas byłam w nim 3 razy). Tylu zabytków w jednym miejscu nie spotkałam dotąd nigdzie. Kazimierz Dolny od jakiegoś już czasu przyciąga niezliczoną ilość turystów, miłośników sztuki i kultury filmowej. Tutaj odbywa się słynny festiwal filmowy "Dwa brzegi".

Okładka książka jest strzałem w dziesiątkę. Idealnie oddaje klimat tego niewielkiego miasteczka. To właśnie z tym kojarzy mi się Kazimierz Dolny. Z długim czytaniem, który umila filiżanka kawy lub herbaty na Rynku Głównym.

Książka "Dwa brzegi ponad tęczą" to olbrzymi zbiór (ponad 400 stron) opowiadań o życiu, które tętni w Kazimierzu Dolnym. Bohaterami opowiadań są zwyczajni mieszkańcy tego urokliwego miasta, którzy przeżywają tutaj swoje wzloty i upadki. Mimo, że są różnym wieku i mają czasem zupełnie inne priorytety łączy ich jedno - miejsce zamieszkania i nierozerwalna, emocjonalna z nim więź. Krótkie historie dostarczają nam niezapomnianych emocji, snując wywody nie tylko na tematy międzyludzkie, ale z nie mniejszą atencją porusza tematykę zwierząt, a nawet roślin!

Jest to jedna z najbardziej czarujących i urokliwych książek, jakie przeczytałam. Czyta się ją bardzo powoli po to, aby nie stracić nawet słowa, aby jak najdłuższej cieszyć się urokiem Kazimierza Dolnego. Jest zabawna ale i momentami zmusza do refleksji.  Jest jak ciepła herbata i koc w zimowy dzień. Dla mnie nabrała jeszcze innego znaczenia.  Czytając książkę poczułam jak bardzo tęsknie za swoją ojczyzną i jak okrutnie brakuje mi znajomych widoków. Łąk i lasów w okolicznych wsiach, zapachu palonych liści, długich spacerów wzdłuż znajomych brzóz, miałczenia kotów, denerwującego szczekania mojego psa, wydarzeń kulturalnych, a przede wszystkim ludzi, którzy nadają temu wszystkiemu sens. Cudownie było przypomnieć sobie te chwile.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

10.14.2012

"Uczta bogiń" Maria Poprzęcka

Od zawsze podziwiałam silne i niezależne kobiety. Kobiety, które z wielkim uporem i determinacją dążyły do wcześniej obranego celu, będąc przy tym nieugięte i zdyscyplinowane. Jest przecież tyle młodych kobiet, które mając przed sobą całe życie, swoją młodość i nieograniczone możliwości, rezygnują z pasji, z wysiłku, z marzeń. Wolą zamknąć się w czterech ścianach z gromadą niemowląt, powierzając swój los zaradnemu mężowi. Siła ducha, odwaga i pomysłowość to cechuje wszystkie bohaterki książki "Uczta Bogiń" napisanej przez Marię Poprzecką.

Jest to opowieść o o 12 kobietach sztuki, które swoją podstawą, pracą i osiągnięciami udowodniły, że warto walczyć o swoje.  Niestety nie znałam wcześniej żadnej z nich, dlatego lektura była dla mnie tym bardziej interesująca. Bohaterki tej opowieści żyły w różnych epokach  i dzięki autorce książki mogły razem zasiąść do wspólnej uczty. Każdej z nich poświęcony jest osoby rozdział, które ozdobione są  kolorowymi fotografiami i  przykładowymi ilustracjami dorobku artystycznego kobiet.

Jestem pod ogromnym wrażeniem każdej z opowieści. Te kobiety swoją podstawą, bezgraniczna pasją do sztuki potrafiły przezwyciężyć najgorsze chwile i pokonać, z pozoru nie dające się pokonać trudności. Udało im się pogodzić życie rodzinne ( chociażby wychowanie 11 dzieci) z malarstwem, fotografią czy rzeźbiarstwem. Muszę dodać też, że ich poglądy  nie miały często nic wspólnego z feminizmem. Wręcz przeciwnie miały ukochanych mężów i rodziny. Nie rzadko musiały pogodzić życie typowej kury domowej, wzorowej gospodyni z rolą niezależnej artystki. Pomimo różnicy w okresach, w jakich przyszło im żyć, ich walka ze stereotypami i narzucaną przez społeczeństwo rolą, była tak samo nużąca i trudna. Jednakże, jak widać, wygrały tą walkę i znalazły spełnienie.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Agora

10.13.2012

Mistrzowie słowa - płyta 1 "Pod słońcem Toskanii"

Po raz kolejny Wydawnictwo Agora uraczyło nas wspaniałą kolekcją, której nie można przeoczyć.  Dwadzieścia wspaniałych i kultowych powieści w interpretacji znanych i lubianych aktorów. Z niecierpliwością czekam na "Mistrza i Małgorzatę" w interpretacji Wiktora Zborowskiego, "Wichrowe Wzgórza" czytane przez moja ukochaną Annę Seniuk czy też "Przygody Tomka Sawyera" w interpretacji Artura Barcisia. Kolejne audiobooki będą ukazywały się do piątek.


Pierwszy tom kolekcji to "Pod słońcem Toskanii" Frances Mayers czytane przez Danutę Stenke. Każdy mol książkowy wie, że powieść stała się pierwowzorem dla całego szeregu niekończących się powieści z cyklu " moje życie straciło sens, więc pakuje walizki i wyjeżdżam na wieś". Jednak oryginał jest tylko jeden.

Kto z nas nie zapragnął by chociaż na chwilę wyskoczyć z ciepłych, wełnianych swetrów i zatopić się w słońcu Toskanii? Poczuć kuszący zapach lawendy i ziół, pobudzających zmysły i apetyt. Słuchając audiobooka z zamkniętymi oczami jest to możliwe.

Ciepły i dojrzały głos pani Danuty cieszył moje ucho przez całe 12 godzin i 54 minuty. Historia tak dobrze mi znana nie tylko z książki ale i filmu nabiera jeszcze cieplejszej barwy. Po przesłuchaniu całego audiobooka doszłam do wniosku, że nie wydawca nie mógł wybrać lepszej osoby do przeczytania tej powieści.

Więcej o kolekcji na: http://www.mistrzowieslowa.pl/index.html

Co sądzicie o kolekcji? Na jakie tytuły szczególnie ostrzycie sobie ząbki?


Za audiobooka dziękuję Wydawnictwu Agora



10.12.2012

"Piękna bestia" Daniel Patrick Brown


Tym razem przebrnęłam przez książkę historyczną. Nie była to jednak nużąca i trudna przeprawa, lecz zdumiewająca i wstrząsająca historia kobiety, która mogłaby swym okrucieństwem i odwagą zawstydzić niejednego zbrodniarza SS. Irma Greese została uznana przez historyków jedną z najokrutniejszych, a zarazem najpiękniejszych funkcjonariuszek SS.

Historia tej kobiety zaczyna się bardzo niewinnie. Wychowała się bowiem w zwyczajnej, ubogiej rodzinie i nic w jej zachowaniu nie sugerowało, iż stanie się jednym z największych agresorów w przymusowych obozach pracy. Jako 16-latka, zdruzgotana śmiercią matki i pragnieniem usamodzielnienia wyprowadziła się z rodzinnego domu i podjęła pracę w mleczarni. W 1942 roku została skierowana do obozu pracy dla kobiet w Ravensbruku i tam po zdaniu egzaminów została nadzorczynią SS.

W kolejnych latach zdobyła pracę w obozie koncentracyjnych Auschwitz-Birkenau, a następnie w Brzezince awansowała na stanowisko zastępczyni głównej nadzorczyni obozu. Wśród więźniarek miała opinię wyjątkowo brutalnej. Biła, kopała, znęcała się fizycznie, katowała oraz wykorzystywała seksualnie kobiety znajdujące się obozie. Czerpała niezwykłą i chorą satysfakcję z zadawania bólu tym najbardziej schorowanym i wyniszczonym fizycznie. Dla zabawy i pobudek ideologicznych mordowała więźniarki, stając się ikoną i wzorem do naśladowania dla neofaszystów.

Jej charakter i zapalczywość kontrastowały z jej niewątpliwym urokiem osobistym i niebanalną urodą. Miała piękne, błyszczące, ciemne włosy, lśniące oczy i zdrowo wyglądającą cerę. Autor opisuje jej budowę jako wyjątkowo delikatną, smukłą i powabną. Aż trudno uwierzyć, że w takim ciele, mieszkała bestia.

Irma została stracona przez powieszenie w 1945 roku. Swój wyrok przyjęła ze stoickim spokojem. Była wręcz dumna ze swoich dokonań i w liście pożegnalnym podkreśliła, że odchodzi spełniona i z czystym sumieniem.

Uwaga! Jest to lektura wstrząsająca i bardzo dramatyczna. Wiem, że nie każdemu przypadnie do gustu, bowiem nie każdy lubi historyczne fakty i historie o wyjątkowym okrucieństwie nazistów. Jednak książka napisana jest w tak interesujący sposób, że nie sposób się od niej oderwać. Nie wiedziałam nic o zbrodniarkach SS w obozach koncentracyjnych. W szkole nauczyciele nie poruszali tego tematu, dlatego lektura książki "Piękna bestia" była uzupełniłem tej luki w mojej edukacji. Lekturę polecam osobom o stalowych nerwach.


Za możliwość przeczytania tej książki bardzo serdecznie dziękuję wortalowi webook.pl, na którym również ukazała się moja recenzja:http://www.webook.pl/b-21476,Piekna_bestia.html

10.11.2012

"Wiek cudów. Jak odkrywano piękno i grozę nauki" Richard Holmes


XXVIII i XIX stulecie obfitowało w wiele naukowych odkryć, szczególnie na Wyspach Brytyjskich.  Należy wziąć pod uwagę, że naukowcy nie dysponowali wtedy tak bardzo zaawansowanym technologicznie sprzętem, nowoczesnymi mikroskopami elektronowymi czy perfekcyjnie zaprojektowanymi teleskopami. Nie mieli też tak wielkiego i szerokiego dostępu do literatury naukowej, artykułów innych naukowców, dzięki którym mogli by śledzić ich postępy, wyniki badań i konkluzje z nich wynikające. Jedyne czym dysponowali to niczym nie ograniczona wyobraźnia i pasja. Miłość do nauki, która sprawiała, że często byli brani za nieokrzesanych szaleńców, introwertyków i odludków. 

Autor książki specjalizuje się głównie w biografiach klasycznych, angielskich pisarzy. Wydał serię biografii poetów, a "Wiek cudów" to jedna z nielicznych książek popularnonaukowych, która w 2009 roku otrzymała nagrodę Royal Society. Doświadczenie literackie pisarza karze Wam zapewne przypuszczać, że i tym razem autor pokusił się o biografię naukowców. I macie absolutną rację. W swym obszernym wywodzie przybliża nam sylwetki naukowców najbardziej kontrowersyjnych, ogarniętych naukowym szałem, sprytnych, czasem wręcz przebiegłych, dla których wiedza była największą nagrodą za  trud.

Nie są to typowe, nudne biografie z tysiącem dat i powiązań rodzinnych. Właśnie tego nie znoszę w biografiach. Podawania setek nic nie znaczących imion i nazwisk, które ani nie zapamiętam, ani nawet nie chcę pamiętać, bo nie wnoszą nic istotnego do opowieści. W przypadku książki Richarda Holmesa, bohaterowie ukazani są od nieco innej strony. Autor podaje nam wstydliwe i nie rzadko pikantne szczegóły z ich życia, przekręty jakich dopuszczali się dla dobra nauki lub też zazdrości, która często sprowadzała ich na manowce. 

Dzięki lekturze poznamy fascynujące odkrycia z dziedziny astronomii, fizyki czy powolnego odkrywania elektryczności. To ostatnie było na tyle głośne i "na topie", iż zainspirowało angielską poetkę, (a jakże!) Mary Shelley, do napisania "Frankensteina". Podążymy też szlakiem Mungo Parka, którego tak dalece fascynował Czarny Ląd, iż  podczas swej wyprawy życia niejednokrotnie ryzykował życiem.  Książka nie byłaby kompletne gdyby nie historie o słynnych chemikach. Pewnie niejeden z Was wyobraża sobie chemika jako szaleńca z przypalonymi i wystrzępionymi włosami, pochylającymi się nad setkami probówek i mikstur. Autor potwierdza nasze przypuszczenia, opowiadając czytelnikom o wyczynach Humpreya Davy'ego.

Podsumowując, Holmes stworzył książkę, która w niebanalny i ciekawy sposób ukazuje nam nie tylko jedne z najważniejszych odkryć przełomu wieków. Ukazuje jak silne są ludzkie marzenia i co może spowodować pasja, która nadaje sens życiu naukowca. Nazwisko autora zobowiązuję, toteż mogę śmiało zaryzykować stwierdzenie, że w pewnym sensie to także trzymająca w napięciu sensacja z elementami detektywistycznymi. Polecam Wam z czystym sumieniem. Jestem pewna, że podczas lektury będziecie bezustannie przecierać oczy ze zdumienia.


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

10.10.2012

"Dworek pod Lipami" Anna J. Szepielak


Nie da się przejść obojętnie obok takiej okładki! Już na pierwszy rzut oka książka zachęca do czytania.  Przywodzi na myśl długie letnie poranki i leniwe popołudnia spędzone nad filiżanką herbaty z ciekawą książką w ręku.  Czy wnętrze jest równie ciekawe? Ciężko mi to jednoznacznie ocenić.

Schemat chyba dość oklepany, lecz jak widać nadal chodliwy. Główną bohaterką jest Gabriela, pisarka, która sławę zyskała opisując perypetie sympatycznej pani weterynarz.  Jej książki cieszą się pewną popularnością, jednak wydawnictwo, które zajmowało się promocją jej twórczości, zaczyna stwarzać pewne problemy. Zgrzyty na gruncie zawodowym wraz z zgrzytami na gruncie rodzinnym (mąż pracoholik, mieszkanie pod jednym dachem z byłą teściową lubego!) sprawiają, że kobieta zaczyna marzyć o innym życiu. Takim, w którym to ona była by najważniejsza i doceniania, życiu, które codziennie zaskakiwało by ją czymś pozytywnym. Nagle w jej życiu pojawia się coś, co na zawsze zmieni jej dolę. Chcąc pomóc najbliższej koleżance w opiece nad zwierzętami pod jej nieobecność i przy okazji uciec od męża, postanawia  na jakiś czas odizolować się od rzeczywistości. Każdy przecież czasem potrzebuje samotności, chwili, podczas której będzie mógł zastanowić się nad swoim życiem.

Gabriela podczas pobyty na wsi, podziwiając przyrodę i ciesząc się pięknem otaczającego świata, postanawia dać sobie jeszcze jedną szansę. W jej głowie rodzi się pomysł na nową powieść, której pisania pochłania ją bez reszty. Bohaterka jej powieści staje się dla niej drogowskazem, bliźniaczą siostrą, która okaże się zaskakującą pomocą w życiowych dylematach. Finał zdecydowanie zaskoczy nie jednego czytelnika. Okazuje się, że sami dla siebie jesteśmy najlepszą pomocą i spojrzenie na problemy z innej perspektywy, może momentami okazać się zbawienne.

Było to moje pierwsze spotkanie z autorką i od dzisiaj będę kojarzyła panią Annę z lekkimi, przyjemni, umilającymi czas lekturami. Nie jest to literatura wysokich lotów, lecz z pewnością należy do czytadeł przyjemnych i niewymagających. Takich idealnych do pochłonięcia w jeden wieczór. Niezwykle miło było czytać o malowniczych okolicznościach przyrody w środku chłodnej jesieni. Polecam.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia

10.09.2012

Francuski nie gryzie


Tym razem jabłuszko przywdziało flagę Francji. Język francuski jest jednym z najpiękniejszych języków w Europie i trudno się dziwić, skoro bez trudu można wyłapać jego charakterystyczne brzmienie spośród innych. W radio coraz częściej słyszymy piosenki śpiewane właśnie w tym języku, a w kinie mamy przyjemność zatopić się w łagodnej i dźwięcznej melodii francuskiego (Nietykalni). Dla tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z francuskim, polecam jedną z nowości wydawnictwa Edgard.

Francuski nie gryzie to kolejna już książka z charakterystycznym owocem na okładce. Tym razem książka została wydana razem z płytą CD, na której znaleźć można 70 minut nagrań, odpowiadającym tekstom w podręczniku.  Klasycznie kurs został podzielony na 13 rozdziałów, zaczynając od nauki alfabetu i wymowy, kończąc na zagadnieniach związanych ze zdrowiem. Pomiędzy tematycznymi tekstami, dialogami i słowniczkami, wplecione są elementy gramatyki. Gramatyka omówiona w książce odpowiada podstawowemu poziomowi trudności, autorzy nie wdają się w szczegóły.

To co uwielbiam w książkach z tej serii to szata graficzna. Całość jest przejrzysta, uporządkowana i estetyczna. Najważniejsze zagadnienia zostały ujęte w zielone ramki, dzięki którym już nie umkną nam najbardziej istotne informacje.  Odpowiedzi do każdego ćwiczenia zostały umieszczone na ostatnich stronach  podręcznika. Nie odnajduję absolutnie żadnych minusów tej serii i czekam z niecierpliwością na kolejne języki.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Edgard

10.08.2012

" Przygody Emila ze Smalandii" Astrid Lindgren


"Dzieci z Bullerbyn" to zarówno dla mnie, jak i mojego męża książka dzieciństwa. Swój egzemplarz dostałam od koleżanki na 9-te urodziny i jest jedną z tych pozycji w mojej biblioteczce, które widocznie odznaczają się stopniem zużycia. Czytałam ją niezliczoną ilość razy. Kiedy tylko nadarzyła się okazja zrecenzowania innej powieści Astrid Lindgren, byłam zachwycona i pewna wspaniałej lektury. Nie mogło być inaczej.

Przygody pięcioletniego Emila Svensonna powstawały w latach 1963-1997. Jego perypetie wydane zostały w 12 tomikach, a całość została zebrana  w książce "Przygody Emila ze Smalandii".  Gdzie leży i czym jest tytułowa, enigmatyczna Smalandia? To urocza, malowniczo położona wioska, gdzie na pewnej farmie dorasta, niezwykle inteligentny, bystry i nieco rozbrykany chłopiec o rysach małego aniołka. Całe dnie spędza na figlach, które jak się okazuje są częścią jego temperamentu i nie należy ich mylić ze złym wychowaniem. Chłopiec wychowany w bardzo konserwatywnej, lecz kochającej rodzinie cechuje się niezwykłą dojrzałością emocjonalną. Nawet odbywanie przez chłopca kar wymaga od niego kreatywności. Kiedy po kolejnym wybryku zostaje zamknięty w warsztacie ojca, bez namysłu zaczyna rzeźbić w drewnie ludziki i zwierzęta.  Z czasem staje się to jedną z jego głównych pasji.


 Przygody Emila troszeczkę przypominają mi przygody słynnego Mikołajka. Oboje są niepoprawnymi łobuziakami, z dobrym sercem, acz zbyt dużym temperamentem. Oboje nie usiedzą zbyt długo w jednym miejscu i lubią droczyć się z dziewczynkami.  Dzięki Astrid Lindgren poznajemy również kulturę i obyczaje jakie panowały i nadal panują w Szwecji. Pokazuje nam jak wyglądało życie i jak kształtowała się domowa hierarchia we wczesnych latach 60-tych w Smalandii. Należy tutaj wspomnieć, że autorka wychowywała się razem z trójką rodzeństwa właśnie w Smalandii.

Książki Astrid Lindgren to już klasyka dziecięcej literatury, której nie wypada nie znać. Jej książki zdecydowanie biją na głowę te nowocześniejsze opowieści dla najmłodszych. Czytanie książki było dla mnie małą podróżą do krainy dziecięcych marzeń, psot i małych uciech.  Jedna z pozycji obowiązkowych w biblioteczce malucha. Polecam.

Za egzemplarz dziękuję Księgarni Matras

10.06.2012

"Angielski na mp3 - Grammar practice" i platforma Audeo


Dzisiaj chciałbym przedstawić Wam platformę Audeo, dzięki której mamy możliwość wysłuchania najciekawszych nie tylko powieści (tych nowszych, jak i klasyków), ale i reportaży, biografii, poradników, lektur szkolnych czy też książek dla najmłodszych. Ja skorzystałam z tej strony w celu nauki języków obcych. A konkretniej - gramatyki języka angielskiego na poziomie średnio zaawansowanym i zaawansowanym.

Zacznę może od omówienie idei platformy Audeo i jej zalet. Po pierwsze jest to genialne rozwiązanie dla tych, którzy nie chcą zaśmiecać swoich półek lub szuflad, kolejnymi porcjami audiobooków. Na wspomnianej wyżej platformie, po rejestracji, otrzymujemy swoją wirtualną półkę, na której znajdą się wszystkie wybrane przez nas książki. Można pobrać je w całości lub wysłuchiwać kolejnych rozdziałów pojedynczo. Po drugie, każdy użytkownik może sam stworzyć swoją listę życzeń, do której dodawać będzie wypatrzone audiobooki, które w przyszłości pragnąłby odsłuchać. Po trzecie, praktycznie codziennie na platformie pojawiają się nowe pozycje, także wybór jest przeogromny.

Nie ukrywam, że ostrzę sobie ząbki, kiedy spoglądam na listę słuchowisk radiowych i działu teatr TV. Właśnie ich słucham najczęściej.

Przejdę teraz do audiobooka "Angielski na mp3 - Grammar practice". Całość trwa 100 minut i podzielona jest na 12 lekcji składających się z 6 ćwiczeń. Są to głównie zagadnienia gramatyczne na wyższym stopniu zaawansowania i wymagają znajomości bogatego słownictwa konwersacji. Głównym minusem audiobooka jest brak jakiejkolwiek teorii. Jeżeli ktoś pragnie tylko odświeżyć sobie wiedzę i pamięta reguły użycia chociażby okresów warunkowych, kurs będzie dla niego idealny. Natomiast, jeżeli ktoś zapomniał na czym polega ich użycie lub nigdy się ich nie uczył, musi najpierw zajrzeć do jakiejś książki z teorią gramatyki, a następie odsłuchać audiobooka. Drugim, nieco mniejszym minusem było to, że momentami nie rozumiałam lektorów. Niewiele było takich momentów, ale jednak było. Puszczałam nawet mężowi na głos i razem próbowaliśmy odszyfrować co mówią. Po kilkukrotnym odsłuchaniu było to możliwe.

Należy pamiętać, że kursy językowe to nie typowe audiobooki, których możemy słuchać podróżując lub siedząc na nudnym wykładzie. Kurs wymaga pełnej koncentracji i skupienia. Najlepiej z kartką papieru i długopisem u boku. Niejednokrotnie jesteśmy proszeni o przekształcenie zdań, wyszukanie w nich błędu, dopasowanie odpowiedniej formy lub ustaleniem czasu. Odpowiedzi podane są po każdym zadaniu, także od razu wiemy, czy i gdzie popełniliśmy błąd.

Podsumowując, jak dla mnie kurs okazał się całkiem dobry, chociaż nie idealny. Moja nauka wyglądała tak, że siedziałam przy biurku ze słuchawkami na uszach, przed zeszytem, pilnie notując polecenia lektorów. Doskwierał mi brak wstępu teoretycznego, bo przyznam, że nie wszystko pamiętałam. No cóż, nic nie przychodzi łatwo, prawda?




10.04.2012

"Muminki. Księga pierwsza" Tove Jansson

Jak miałam okazję się przekonać, Muminki w Finlandii to postaci kultowe. Znajdują się na większości produktów, od słodyczy po herbatę. Z niemal każdego kąta większego sklepu wygląda Mała Mi czy też Panna Migotka. Kto nie zna Muminków? Chyba nie ma takiej osoby.

Pierwszy tom przygód Muminków zawiera w sobie aż 5 książek - "Lato Muminków", " Zima Muminków", "W dolinie Muminków", " Małe trolle i duża powódź" oraz "Kometa nad doliną Muminków". Po raz kolejny spotkamy się w Tatusiem i Mamusią Muminka, Muminkiem, Małą Mi, Ryjkiem,Włóczykijem, Paszczakiem, Bobkiem, no i Buką. Miałam okazję przenieść się z świat dziecięcych lat, kiedy to równo o 19:00 zasiadałam przed telewizorem, oczekując na dobranockę. Podczas czytania przed oczami miałam ten wysoki, niebieski dom Muminków malowniczo położony w przepięknej dolinie.

Z czym tym razem zmierzą się nasi bohaterowie? Czeka ich zima stulecia, jakiej dolina Muminków nie widziała od dawna. Zaspy śniegu, mroźny wiatr szczypiący w policzki Małej Mi i zimowy sen Muminków, które nawykły spać właśnie w tym sezonie.


"Właśnie w miejscu, gdzie dolina wznosiła się łagodnie ku górom, stał dom zasypany śniegiem. Wyglądał bardzo samotnie. Podobny był raczej do dziwacznej zaspy śnieżnej. Tuż obok, między oblodzonymi brzegami, wiła się czarna jak węgiel rzeka. Prąd sprawiał, że nie zamarzała przez całą zimę. Ale na moście nie było żadnych śladów stóp, a i wokół domu zaspy śniegu naniesionego przez wiatr były nietknięte. 
Wewnątrz domu było ciepło i przytulnie. Na dole w piwnicy tliły się wolno na ruszcie całe masy torfu. Księżyc zaglądał w okno oświetlając białe zimowe pokrowce na meblach i owinięty tiulem kryształowy żyrandol. A w salonie wokół największego kaflowego pieca rodzina Muminków spała długim zimowym snem."


Jednak po zimie, zawsze przychodzi wiosna,a po niej utęsknione lato. A w czasie lata Muminki nigdy się nie nudzą. Dolina obrodzi setkami kolorowych, różnorodnych gatunków kwiatów, które staną się obiektem westchnień Paszczaka, zapalonego botanika. Harcom i zabawom nie będzie końca. Nie zabraknie też niebezpiecznych i mrożących krew w żyłach momentach, kiedy rozrabiaki znajdą się w niemałym tarapatach.

Cóż, chyba Muminki nie potrzebują rekomendacji. Od lat bawiły i będę bawić młodych czytelników na całym świecie. Książka, wydana przez Naszą Księgarnie, to prawie 500 stron opowieści, wzbogaconej o ilustracje autorki.  Świetny prezent dla najbliższych. Już w tym miesiącu zostanie wydana druga część książki, na którą czekam z niecierpliwością.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia

10.03.2012

"Oro" Marcel A. Marcel


Pod pseudonimem Marcel A. Marcel kryją się dwie pisarki - Olga Sawicka oraz Dana Łukasińska. Pomysł na napisanie "Oro" był chyba jednym z najcudowniejszych rzeczy, jakie obie panie mogły dać młodym czytelnikom. Na stronicach książki zostały umieszczone także ilustracje Krzysztofa Ostrowskiego, wokalisty Cool Kids of Death.

Lena nie jest zwyczajną nastolatką. Jest podopieczną  domu dziecka i niestety każda rodzina zastępcza do której trafia, odsyła ją z powrotem. Powodem jest aspołeczność dziewczynki, głęboka niechęć do ludzi i dziwne zachowanie. Nikt nie wie o tym, że Lena ma niezwykły dar. Potrafi rozmawiać z przedmiotami. Rozumie ich nastroje, wysłuchuje ich opowiadań, a nawet pomaga im w rozwiązywaniu dylematów. Kiedy kolejna rodzina zwraca Lenę do ośrodka, ta zupełnie zamyka się w sobie i traci ochotę na marzenia o szczęśliwym domu. Jednak pewnego dnia do drzwi ośrodka puka z pozoru zwyczajna para. Sympatyczna, nieco pulchna kobieta o uroczym uśmiechu i jej mąż Roman. Lena nie wie, że trafi do domu, w którym aż roi się od dziwnych dzieciaków, które w niestandardowy sposób, odmienią jej życie.

Dziewczyna zostaje wprowadzona w pełen ciepła, uczuć i szalonych pomysłów domu, w którym mieszkają  inne adoptowane dzieciaki: malutki Oko, Iskra z ADHD, bystry Memory, zamknięty w sobie Arnold oraz dużych rozmiarów Cienka. Lena musi pokonać w sobie uprzedzenia i lęki, aby życie w tak licznej rodzinie przestało ją przerażać. Nie jest to dla niej łatwe. Dzieciaki są pełne życia, wiążą ich bardzo silne relacje i wzajemnie pomagają sobie we wszystkim. Typowa, szczęśliwa i głośna rodzina. Z początku Lena zaczyna się buntować, ponieważ boi się odrzucenia. Ba! Jest nawet pewna, że do tego dojdzie. I wtedy w szafie pojawia się Oro. Chłopak, którego tylko Lena widzi i słyszy. Chłopak, który zmieni jej życie, otworzy umysł, nauczy kochać innych i poukładać życie  w jedną, spójną całość.

To niezwykle ciepła i magiczna książka o problemach dorastania. O dylematach związanych z rozpoczęciem nowego życia i pokonania w sobie barier, jakie wytworzone zostały w trudnej przeszłości. Rodzina, do której dołączyła Lena to grupa oryginalnych i nieco dziwacznych indywidualności. Najbardziej zauroczył mnie malutki Oko. Chłopczyk, który dzięki wadzie wymowy, sprawiał, że pół książki zataczałam się ze śmiechu. Chłopczyk pragnący mieć własne kurze dzieci, odważny i ciekawy świata, który pragnie chodzić już do szkoły po to aby "powiększać się o wiedzę".

Jestem tak pełna zachwytu nad tą powieścią, że zupełnie nie wiem od czego tu zacząć. Książka wzbudziła we mnie emocje, które bardzo trudno wyrazić słowami. Podczas czytania miałam wrażenie silnego przywiązania do rodziny Leny i bardzo bym się ucieszyła, gdyby okazało się, że powstanie druga część przygód Leny, Ora oraz całej wspaniałej gromadki.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Marginesy

10.01.2012

"Spójrz mi w oczy" Lisa Scottoline


Są książki, które opowiedzianą w nich historią szokują i sprawiają, że im prędzej chce się poznać jej finał.  Taką książką jest "Spójrz mi w oczy", autorstwa Lisy Scottoline, zachwalaną przez Norę Roberts oraz Jodi Picoult - pionierki w dziedzinie kobiecej, lekkiej a zarazem poruszającej literatury.  Czy istnieją powody dla których nie warto zajrzeć do środka? Przekonajmy się.

Jest kolejny, zwykły, przypominający poprzednie dni, poranek, w którym Ellen odbiera swoją pocztę. Każdy z nas doświadcza tego codziennie. Stosy niepotrzebnych reklam i gazetek z ofertami pobliskich sklepów, informacje o wyprzedażach, zaproszenia na lokalne uroczystości. Przeważnie po pobieżnym przejrzeniu, od razu lądują w koszu. Niestety Ellen na jednej z ulotek dostrzega zdjęcie chłopca, łudząco podobnego do własnego, adaptowanego synka. Napis na kartce " Czy widziałeś to dziecko" daje jej do zrozumienia, że ma do czynienia z czymś przerażającym i niezrozumiałym.

Ellen postanawia na własną rękę zacząć śledztwo, z którego nie wyniknie nic dobrego. Z początku pewna siebie i zdeterminowania kobieta, z czasem uświadamia sobie, że jej i małemu grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. W grę zaczynają wchodzić regulacje prawne, które jak się z czasem okaże, nie są do końca jasne i zrozumiałe. Czy bohaterce uda się rozwikłać zagadkę i utrzymać chłopca przy sobie? Sięgnijcie po książkę, aby poznać prawdę.

Nie czytałam poprzednich książek autorki, lecz wiem jak wiele wzbudziła zachwytu. Według mnie to całkiem zgrabnie napisania powieść, długo trzymająca w napięciu i budująca je powoli, acz skutecznie. Jest to idealne czytadło na jesiennie popołudnia, jeśli mamy ochotę na chwile grozy i elementy dreszczowca. Uważam, że z książki mógłby powstać świetny film, które często puszczane są  wieczorami w państwowej telewizji.  Być może mało ambitne, ale wciągające i poruszające.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...